... uważam, że Marisa, zapewne jako jedyna istota na Ziemi, a na pewno pierwsza, powinna opatentować, jako OSOBISTE DOBRO NIEMATERIALNE ... iskierki w swoich oczach!
Zjawisko absolutnie niepowtarzalne! Stanowi ono niejako integralną część każdego jej emploi. Jakby te jej własne małe, wewnętrzne lampioniki "opowiadały" o jej postaciach dodatkową, niezależną - ale jakąś taką spójną, powtarzalną - historię...
Fenomen ten, eksploatowany do granic nadużycia, jest zapewne jakoś ... nie wiem : podrasowany technicznie ( jeśli tak, to dla autora tego "tuningu" należy stworzyć specjalnego "Sub-Oscara" w ramach istniejącego, tego za Efekty Specjalne ). Pewnie tak. I jako takiego, fenomen ten należy zakwalifikować jako coś w rodzaju osobnego produktu, uzyskanego drogą pielęgnacji, dopieszczania, w żadnym razie kreacji. Myślę tak, ponieważ jasne dla mnie jest, że "baza" tego zjawiska od zawsze była obecna w jej oczach, a komuś czujnemu i kompetentnemu pozostało tylko na jakimś tam etapie TO zauważyć, wyeksponować, "opakować i sprzedawać".
Nie jest jednak ważne na ile są to "Oczy Marisy Tomei" a na ile "hollywodzkie czary-mary". Ważne dla mnie jest to, że w mojej opinii, to :
najsłodsze,
najbardziej kojące,
najwiarygodniej obiecujące coś pięknego i wartościowego,
najmocniej usposabiające romantycznie
SPOJRZENIE,
jakie taki facet, jak ja może zainkasować z ekranu.
I za to owemu "anonimowemu odkrywcy tego zjawiska" oraz rzeszy licznych "współproducentów tego zjawiska", DZIĘKUJĘ...
ps. Na co dzień to twardy ze mnie facet : nic tylko ciężkie porno, Niezniszczalni, piwo i gmeranie w pępku. I jeszcze oczywiście pierdy w fotel ...
A tu powyżej to się tak rozciapciałem, bo...bo... bo mi żona kazała, o!
Midlife Crisis, psia jego mać...
Zgadza się, chłopie.
Jakiś czas temu dodałem ją na swoją listę, bo widziałem w niej coś niepowtarzalnego.
To, co mi teraz uświadomiłeś, było jednym z elementów (nieświadomych wtedy) podjęcia przeze mnie tej decyzji.