O ile w dwóch ostatnich częściach mieliśmy do czynienia z b-klasową jazdą bez trzymanki, stanowiącą co prawda pewną społeczną satyrę, ale daleką od traktowania samej siebie zbyt poważnie, o tyle tu reżyser ma ambicje, by mówić o współczesnej polityce, rasizmie i podejściu rządu do czarnoskórych mieszkańców USA. Zmienia się tonacja filmu, nie ma zabawy, jest za to polityczny komentarz, szyty w dodatku grubymi nićmi.
Cała recenzja: http://kulturacja.pl/2018/07/pierwsza-noc-oczyszczenia-recenzja/