Wszyscy wychwalają Meryl, słusznie. Jest aktorką należącą do światowej czołówki, rolę Mirandy
odegrała genialnie. Natomiast dziwię się, że nikt nie wspomina o Emily Blunt. Jak dla mnie
fenomenalnie oddała charakter postaci. Nietuzinkowa, przekonująca i naturalna.
Meryl to klasa. wiadomo. natomiast dziwi mnie megazachwyt akurat nad ta rolą.wydaje mnie się, że zagrać takie zimne, nieprzystępne osoby wcale nie jest relatywnie tak trudno. poker face, wyprana z emocji.. hm no nie wiem. zaznaczam tez, ze nie jest to moj ulubiony gatunek, może tez stad moja spostrzezenie takie a nie inne.
Ta postać nie jest wyprana z emocji, wręcz przeciwnie, po prostu większość emocji, które wyraża, to emocje negatywne. Postać Emily to osoba wywyższająca się, pretensjonalna, okazująca niechęć otoczeniu, a przy tym bardzo nerwowa, co stara się za wszelką cenę ukryć. Emily jest bardzo wszechstronna, umie zagrać postaci ciepłe, o gołębim sercu ("Tajemnice Lasu"), zagubione ("Dziewczyna z pociągu") a i w roli zimnych suk sprawdza się świetnie, co udowadnia w "Diable". ^^ Okazuje całą gamę emocji przy oszczędnych środkach, bardzo subtelnymi zmianami w mimice, uwielbiam w tym filmie obserwować jej twarz w różnych scenach.^^
no akurat się nie zgodzę. uważam, że zagranie właśnie takiej zimnej i 'wypranej z emocji' osoby, żeby wyszło naturalnie jest naprawdę trudne. ;)
Meryl zagrała to, jak dla mnie, perfekcyjnie. skromnie emocjonalnie, ale w tym chyba cała 'magia' filmu :)
w moim odczuciu mówić o "naturalnym" zagraniu roli to jak mniej więcej mówić o "naturalnym" zagraniu Luka Skywalkera. Ta postać jest sama w sobie nienaturalna, nierealna, nieprawdopodobna. To oczywiście tylko moje skromne zdanie :)
Zgadzam się z Tobą.Zagranie bezdusznej i zimnej osoby jest trudniej niż tak naturalnej jak Emily.Nie lekceważę jednak Anny Hathawey.Albowiem odegranie niektórych wesołych scen z uśmiechem może być równie trudne,bo trzeba mieć talent aby uśmiech nie wyszedł sztuczny ;) .Myślę,że obydwie główne bohaterki popisały się w tym filmie zdolnościami aktorskimi,dlatego ( i nie tylko) dałam ocenę 10/10.Pozdrawiam :)
Blunt jest pod każdym możliwym względem lepsza od Hathaway .Nie tyko w tym filmie ale ogólnie jako laska i aktorka :)
Święta racja, dodatkowo dodam coś czego nikt nie zauważył / wspomniał:
postać grana przez Emily, czyli Emily :) ma tak fatalny makijaż, że wygląda nic dodać nic ująć - jak tania dziwka!
Nie wiem jak to się stało, że tak ładną dziewczynę tak zeszpecili cieniami do powiek i szminką?!
O ile mnie pamięć nie myli, w książce było coś na ten temat, że taki ostry makijaż akurat był "trendi". Książka jednak w porównaniu z filmem była kiepściunia i tylko raz ją czytałam, więc ręki uciąć sobie nie dam :)
Nawiasem mówiąc, Emily wyglądała dla mnie lepiej z tym makijażem w "Diable...", niż z okropnymi sztucznymi włosami w "Śmierci na Nilu", gdzie grała Linnet.
To nie tylko makijaż, ale przede wszystkim okropny kolor włosów niepasujący do typu urody. :D
Ale fakt makijaż tragedia!
Dla mnie ten film to Emily, położyła i Meryl i te drugą, której nazwiska nie chce mi się sprawdzać.
wracam czasem do tego filmu właśnie ze względu na emily. a meryl, wiadomo, klasa sama w sobie, talent gigant i ta niesamowita metamorfoza.
Farmazony wypisujesz. To właśnie ta rola otworzyła jej drzwi do kariery i 2012 roku powinieneś już to wiedzieć. Teraz Emily jest "światową czołówką".
Powiedz, że to żart, ironia. Rozmawiamy rzecz jasna o statusie 12 lat wstecz. Poza tym, do dziś nie ma to odzwierciedlenia w kontekście przyznawanych nagród.