Kiedy bajkowy romans Joy brutalnie się rozpada w przeddzień jej 35. urodzin, tykający zegar biologiczny wpędza ją w serię miłosnych niepowodzeń i powoduje jej halucynacje. Kobieta czuje dużą presję i wydaje się, że wszyscy wokoło mają swoje zdanie na temat tego, co powinna zrobić z malejącą liczbą swoich jajeczek. Joy trafia kliniki,
mówi o tym koniec filmu. A tak poważnie pewnie bohaterka jak odkryła, że matkowanie to fajna sprawa, to porzuciła karierę na wieki wieków amen, jako coś co można nazwać samym złem. Wcześniejszy brak czasu i wymówki że później przyjdzie pora na bachora, spowodowały stan desperacji. Mogłaby być lepsza fabuła. Słabo.